Hej
Ostatnio widząc nowy zachwycający zwiastun do filmów o Sherlocku Holmesie ( wiem że niktórzy uważają ten film za barbarzyństwo ale ja się nie mogę doczekać) zaczęłam się zastanawiać czy istnieje coś takiego jak wersja ostateczna. Istnieje nie kilka ale kilkadziesiąt filmów na podstawie książek Doyle’a – mniej lub bardziej wiernie oddające ich treść i ducha ale wszystkie razem pewnie zawierają każdy szczegół powieści. A jednak kręcimy nowy film z nowymi twarzami i z nową historią. Dlaczego? Otóż wydaje mi się że współczesna kultura nie przyjmuje czegoś takiego jak wersja ostateczna – mimo rozlicznych adaptacji Szekspira zawsze można zrobić jeszcze jedną ( ja ze wszystkich Hamletów oglądałam tylko cztery ekranizacje, Romeo i Julię w dwóch wydaniach, Makbeta w trzech a nawet nie miałam ambicji żeby zobaczyć wszystko), na mojej półce stoją trzy ekranizacje Rozważnej i Romantycznej, dwie Emmy, dwie Perswazje i dwie Dumy i Uprzedzenie a nie mam wątpliwości że przy odrobinie cierpliwości dorobię się także następnych wersji. A przecież nie piszę tu remake’ach – czyli kręceniu dokładnie tego samego jeszcze raz – moim zdaniem to nie taki zły pomysł bo historie się nie dewaluują natomiast kino tak przyśpiesza że ludzie nie są w stanie oddzielić dobrej historii od zbyt staroświeckiej już dla nich narracji. Z drugiej jednak strony to smutne – nie ma wersji ostatecznej, nie ma wersji oficjalnej – jest nieskończona ilość kolejnych wersji z których co prawda można wybierać ale zawsze można się spodziewać że ktoś nakręci tą historię jeszcze raz. Jaki z tego wniosek – chyba żaden biorąc pod uwagę że w sumie opowiadanie w kółko tych samych historii jest równie stare co same historie ale czasem z przerażeniem myślę że kiedyś ktoś będzie chciał zrobić remake Gwiezdnych Wojen ( Lucas sprzeda wszystko) i myślę sobie że chyba powinni tego zabronić.