Home Ogólnie Mroczne straszne miejsce czyli dzięki Bogu nie jesteśmy sławni.

Mroczne straszne miejsce czyli dzięki Bogu nie jesteśmy sławni.

autor Zwierz

Hej

 Wczoraj wieczorem zwierz ochoczo usiadł do pisania wpisu. Pisał, pisał – nawet dobrze mu się zdania układały, kiedy doszedł do momentu, kiedy dorzuca dodatkowe informacje. Zapisał, więc „Ps” i już radośnie miał zająć się wyszukiwaniem informacji, kiedy ku własnemu przerażeniu, zdał sobie sprawę, że ten wpis zwierz już raz napisał. No raz na pięć lat zdarza się zwierzowi zapomnieć, że jakiś problem został już przezeń opisany. Wobec tak straszliwej wpadki (było już późno w nocy) zwierz zdecydował się na działania kryzysowe. Oto wyciągnął z brzucha komputera wpis, który napisał nie tak dawno temu, ale nie zdecydował się go opublikować. Dlaczego? Zdaniem zwierza jest nieco zbyt chaotyczny i może zbyt niszowy. W każdym razie macie dziś niesamowitą możliwość przeczytania czegoś co jest takim zwierzowym odpadkiem. Możecie to potraktować wyjątkowo ;) A o czym będzie?  O zjawisku, które przez wiele lat uważano za normalne, nieszkodliwe i oczywiste a nad którym zdaniem zwierza należałoby się pochylić. Widzicie ostatnimi czasy do standardowego zestawu, jakie zadają dziennikarze, co raz bardziej znudzonym i zmęczonym aktorom dołączyło nowe pytanie. I to jest pytanie, które brzmi banalnie, ale tak naprawdę dotyczy nas i bardzo ważnego problemu. A jak brzmi? Ha! Tu zwierz skorzysta z chwytu marketingowego i zaprosi was do następnego akapitu.

Pytanie na które jest tylko jedna wyznaczona dla aktorów odpowiedź.  Powiedz nie i uciekaj

No dobra koniec tych chwytów. Pytanie jest proste. Dziennikarze po prostu muszą spytać aktorów – Czy szukasz siebie w Google/Czy wchodzisz na tumblr/ Czy masz twitter? Innymi słowy – czy jako sławna osoba korzystasz z Internetu. Dlaczego zwierz uważa pytanie za ważne a nie błahe? Z dwóch powodów – po pierwsze, dlatego, że korzystanie z Internetu i serwisów społecznościowych przestało być przecież fanaberią a stało się dość ważnym elementem życia. Nie obowiązkowym, ale jednak istotnym. Druga kwestia, która zdaniem zwierza jest ciekawa, to założenie, że odpowiedzieć na takie pytanie właściwie powinna brzmieć „nie”. I to nie, dlatego, że googlowanie czy szukanie informacji o sobie uznajemy za przejaw narcyzmu. Chodzi też o zmianę perspektywy – pisząc, rysując, tweetując nigdy nie myśli o tej drugiej stronie. Przecież prawdopodobieństwo, że ktoś zobaczy czy przeczyta to, co właśnie wymyśliliśmy jest minimalna. I nie chodzi wcale o hejterstwo, ale także o wyznania mniejszej lub większej fanowskiej miłości. Ludzie w Internecie obok rzeczy paskudnych piszą też rzeczy niesłychanie miłe – działając na podobnej zasadzie – skoro osoba, o której piszę tego nie przeczyta, nie muszę się hamować i mogę napisać to, co naprawdę myślę. Czasem chodzi o to, że ktoś jest przystojny czasem – jest to litania podziwów nad aktorskim talentem, często balansujące na granicy psychofaństwa wyznania. Wszystko zaś pisane z absolutną pewnością, że można być szczerym skoro nikt tego nie przeczyta. I to  coś, na czym paradoksalnie bardzo nam (użytkownikom Internetu) zależy. Kiedy wczoraj zwierz pisał o second hand embarassment wielu czytelników przyznawało się, że czują się tak kiedy właśnie te udostępniane przez nich w Internecie treści z niego wychodzą – i są podsuwane pod nos tym, którym dotyczą. Tymczasem chcemy obgadywać aktorów za ich plecami.

Wśród samych aktorów Zwierz zauważył dwie strategie. Pierwsza wydaje się rozsądna, choć odrobinę społecznie wykluczająca. To strategia bardzo wielu sław, które po prostu decydują się zrezygnować z korzystania z Internetu w taki sposób, jaki znamy. Nie mają konta na facebooku, twitterze, co jasne nie googlują samych siebie, jeśli cokolwiek robią w Internecie to anonimowo zaś wielu deklaruje, że trzyma się od niego jak najdalej. Można czy nawet trzeba powiedzieć, że nie ma w tym nic złego czy dziwnego. Ale perspektywa nieco się zmienia, kiedy zdamy sobie sprawę, że oznacza to zrezygnowanie z całkiem sporego kawałka współczesnego życia. Zwierz nie mówi, że jest to nie możliwe czy szkodliwe – nie mniej jest to kolejny koszt sławy, którego poniekąd wymagamy (wciąż jeszcze traktując Internet, jako fanaberię). Prywatne konta na facebooku zostają zamienione na oficjalne, zdjęcia muszą zostać wykasowane, fotki zrobione na studiach, które ktoś wrzuci na swój prywatny profil stają się nagle publiczną własnością. Nie tak dawno temu zwierz na fali popularności serialu Sleepy Hollow zaczął obserwować konto Toma Misona na twitterze. I zorientował się, że zrobił to w momencie bardzo charakterystycznego przejścia. Starsze tweety aktora były po prostu tym, co do Internetu wrzuca człowiek, który w ten sposób komunikuje się ze znajomymi, jak większość użytkowników tego serwisu. Pisze, co chce i nie czuje dyszącego nad sobą speca od PR, który sugeruje by jednak nie dzielił się poglądami stanowczymi i politycznymi.  Oczywiście sporo jest takich aktorów czy piosenkarzy, którzy są w stanie radośnie prowadzić własne konta na twitterze, vine czy facebooku, ale nie ukrywajmy – nawet w takich przypadkach nie jest to taka sama, dość swobodna obecność w Internecie, jaką mogą cieszyć się zwykli użytkownicy. Można się z tego śmiać, ale z roku na rok robi się to, co raz poważniejsza konsekwencja sławy. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy ktoś nie tyle zaczyna korzystać z Internetu, jako sława (dotychczas najczęściej mieliśmy takie przypadki), ale w sytuacji, kiedy ktoś – jak prawie każdy – korzystał z Internetu swobodnie i dopiero sława ograniczyła mu ten dostęp. To coś, nad czym się właściwie nie myśli, ale gdybyście jutro zrozumieli, że nie możecie mieć po prostu konta na facebooku to byłoby trochę głupio.  I zwierz pragnie natychmiast powstrzymać tych, którzy twierdzą, że obecność w Internecie nie jest ważna. Oczywiście, że nie jest sprawą życia i śmierci, ale nie ukrywajmy, – jeśli ktoś za na podejmuje decyzję , na jakich zasadach wolno korzystać z Internetu to nie bylibyśmy zachwyceni.

Zdaniem zwierza te kilka zdań z udzielonego podczas promocji Thora wywiadu doskonale podsumowują czym są dla sław niektóre zakątki internetu (gify stąd)

Ale zwierz miał nie o tym. Jest, bowiem jeszcze jedna ciekawa grupa. To ta, która jest autentycznie ciekawa tego, co robią fani. Jak powszechnie wiadomo podczas nudnych godzin pomiędzy kolejnymi ujęciami Hobbita Martin Freeman odkrył tumblr. Co więcej postanowił podzielić się zdobytą wiedzą. Zwierz jest pod wrażeniem, bo gdyby był jakimkolwiek aktorem związanym z Sherlockiem to uciąłby sobie kabel do Internetu. Zresztą nawet w gdyby aktorzy nie chcieli wiedzieć, co jest w Internecie to oprócz nowego pytania w wielu programach pojawił się nowy segment, czyli pokazywanie aktorom fan artów. Niestety często są dobrane tak, że właściwie mogą budzić jedynie strach i zgorszenie. Teoretycznie jest to zabawne, ale z drugiej strony – zwierz ma wrażenie, że obie strony – zarówno twórcy jak i aktorzy czuli by się bardzo dobrze gdyby nikt nie próbował ich ze sobą połączyć. Prawdę powiedziawszy uświadomienie sobie, że część aktorów ma konto na tumblr (czyżby ostatnio takiego konta nie założył nadaktywny w necie Mischa Collins) wprowadza dość niekomfortowe poczucie Internautów, że chyba czas zacząć się pilnować. Zwierz ma wrażenie, że choć teoretycznie istnieje potrzeba jakiegoś porozumienia z gwiazdami (stąd popularność pisania do sław na twitterze) to jednak wszyscy chcą mieć taki kącik netu w którym mają pewność, że nikt nie usłyszy tego co mówią.

W  jednym zdaniu widzimy dwa podejścia do najbardziej mrocznego zakątka internetu (jeśli jest się gwiazdą) Martina Freemana który ewidentnie jest ciekaw co tam w Internecie i Benedicta który zdecydowanie trzyma się od tego z daleka (o co część fanów ma pretensje – zwłaszcza o brak konta na twitterze) Gif stąd

Teoretycznie mówimy o kwestii marginalnej, ale w istocie mówimy o bardzo ciekawym schemacie myślenia. Co raz częściej rozmawia się o tym gdzie są właściwie granice obdzierania gwiazd z prywatności. Teoretycznie oburzają nas działania paparazzi, ale przecież wszyscy oglądamy takie zdjęcia. Mniej lub bardziej świadomie godzimy się na taki świat. Więcej niektórzy uważają, że tak ma być, bo przecież to jest koszt sławy i ludzie nie byliby tak sławni gdybyśmy nie mieli ich zdjęć jak jedzą obiad czy wyprowadzają psa. Podobnie odnosimy się do obecności w sieci. Jeśli ktoś sławny chce być w sieci to powinien by niej na naszych zasadach. Nie koniecznie z oficjalnym i nudnym profilem, ale paradoksalnie nie z równie otwartym, co my. Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, że chcemy by Internet pozostał miejscem dla fanów, którzy mogą pisać, co chcą nie przejmując się ktoś to przeczyta. No a poza tym – mimo, że sami jesteśmy zaniepokojeni, kiedy ktoś nam podkrada prywatność raczej nie mamy wątpliwości, że jakikolwiek celebryta, który chciałby naprawdę korzystać z mediów społecznościowych tak jak mu zostałby zjedzony. Internet nie jest dla ludzi sławnych, to fakt, z którym chyba nikt niespecjalnie będzie dyskutować. Tymczasem obecność w Internecie zaczęła być równie ważnym elementem życia, co codzienna egzystencja. Zwierz wie, że wiele osób machnie ręką i przypomni zwierzowi ile wynosi pensja aktora plus doda, że przecież nikt im nie zakazuje. Ale trochę zakazujemy my im sami, nawet, jeśli nie jesteśmy tego do końca świadomi. To widzowie ustalają zasady, na jakich ludzie sławni mogą funkcjonować w życiu i publicznym i Internetowym. A prawda jest taka, że od gwiazd wymagamy pod tym względem bardzo dużo. Z jednej strony muszą zwracać uwagę na to by nie naruszyć swojego wizerunku, z drugiej powstrzymywać się od zbyt poważnych sądów, zwracać uwagę  na fanów i co szczególnie ważne, tworzyć – jeśli oczywiście są w necie iluzję bliskości ale nie przekraczać tych granic jakie się im wyznacza. Zwierzowi dość trudno jest to ująć, ale np. ludzie chcą czytać twittery gwiazd, i chcą śledzić ich konta na Instagramie, ale tylko pod warunkiem, że nie będzie tam za dużo zdjęć, jeśli nie będzie za dużo szczegółów i jeśli będzie pewność, że wszystko współgra z oficjalnym wizerunkiem. Jeśli aktor przekroczy granice, może się narazić na utratę punktów bo co to za pomysł by osoba sławna podobnie jak my wrzucała zdjęcia rzeczy codziennych. Jeśli jest tego za dużo pojawia się krytyka.

Zdaniem zwierza jest to o tyle ciekawe, że właściwie nie ma żadnych spisanych zasad. Kształtują się one na naszych oczach. Kilka lat temu na pytanie czy ktoś się googluje aktorzy mogli odpowiedzieć różnie. Ale  w ciągu kilku lat ustalono, że tak właściwie istnieje tylko jedna odpowiedź – że zrobiło się to raz i nigdy więcej się nie próbowało. Kilka lat temu aktorzy nie musieli odpowiadać na pytania o memy, fan arty, filmiki krążące po sieci – dziś są pytani bardzo często o to czy zdają sobie sprawę jak postrzega ich sieć. Jednocześnie dla wszystkich speców od wizerunku internetowa obecność aktorów stała się prawdziwym koszmarem, bo jest to coś co trudno nadzorować a jednoczesne trudno przewidzieć jakie będą konsekwencje jednego tweetnięcia, wrzuconego na instagram zdjęcia czy filmiku na Vine. Co więcej wydaje się, że nie do końca wiadomo jak ostatecznie zostaną ustalone granice tego, co ludzie chcą wiedzieć, widzieć i na jakich zasadach. Nie mniej przyglądając się temu, co dzieje się wokół obecności osób sławnych w Internecie można wyciągnąć tylko jeden słuszny wniosek. Należy się naprawdę cieszyć, że nie jest się sławnym.

Ps: Jak zwierz zapowiadał wpis jest nieco chaotyczny, ale to, dlatego, że napisany został w dniu, w którym zwierz podejrzewał, że raczej go nie wykorzysta.

Ps2:  Zwierz był po raz drugi na Thorze 2 co było przeżyciem wielce miłym – ale trzeba powiedzieć, że pomysł na dwie sceny po napisach robi się powoli trochę paranoiczny – przy czym by odsiedzieć wszystkich specjalistów od efektów specjalnych zwierz wymyślił (czy raczej przejął choć nie pamięta od kogo) pewną doskonałą grę – próbuje się wypatrzeć w napisach polskie nazwiska – zwierz bardzo poleca – sporo naszych zajmuje się za granicami filmem.

Ps3: Czy ktoś czytał powieść graficzną „Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz” ? Zwierz przeczytał wczoraj ma bardzo mieszane uczucia i chętnie by sobie z kimś pogadał na ten temat.

22 komentarze
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online