Hej
Zwierz obiecał wam w wiadomość, od której spadną wam skarpetki. Wiele było spekulacji, jaki to może być news. Niektórzy prorokowali, że jako iż to ogłoszenie niemal parafialne okaże się, że zwierz wchodzi w związek małżeński, z którymś ze słynnych brytyjskich aktorów. Inni prorokowali, że BBC w końcu zaczęło zwierzowi płacić. Byli też tacy, którzy podejrzewali, że zwierz być może ogarnął się życiowo i stanie się istotą radośnie majętną. I teraz zwierz nie wie czy mu uwierzycie, że w jego karierze blogowej stała się rzecz jeszcze lepsza. I zwierz nie przesadza!
W życiu zwierza zdarzyło się coś co wymaga od niego reklamowania nieco innego bloga niż zwierz.
Kiedy w pracy zwierz słyszy zdanie „musimy porozmawiać” zawsze ma jak najgorsze przeczucia. Do legendy przeszedł atak paniki zwierza, kiedy szefowa napisała mu w sms że powinien sprawdzić korespondencję mailową. Zwierz prawie zaczął szukać nowej pracy. Wtedy w mailu był przepis na sałatkę. Tym razem groźnie brzmiące „musimy porozmawiać” zakończyło się jeszcze szczęśliwej. Tygodnik Polityka, w którym zwierz wiernie służy w archiwum specjalizując się w lekturze prasy oraz obsłudze nożyczek i kleju powiedział dość. Jak to tak, że bloger w Tygodniku pracuje i nic nie pisze (poza okazjonalnym tekstem o Doktorze Who ;). I tak zwierz został zaproszony do ekipy nowego serialowego bloga Tygodnika Polityka. Blog ma tytuł seryjni (sprawdziliśmy – naszą konkurencją nie jest blog o seryjnych mordercach). Będzie poświęcony serialom, co zwierza strasznie cieszy – bo od czasu kiedy zamknięto mu popcornera czuje olbrzymi brak miejsca gdzie może zwierzyć się ze swoich około serialowych rozterek. Zwierz nie prowadzi bloga sam – Polityka dość słusznie uznała, że co cztery pary oczu to nie jedna – w redakcji bloga jest nas czworo – i jak zapowiadają pierwsze gorące dyskusje, będzie ciekawie.
Blog startuje dzisiaj i już możecie przeczytać dwa wpisy zwierza (pisane w pierwszej osobie i do tego jeszcze z przecinkami!) pierwszy to wpis założycielski – uznano, że skoro zwierz od tylu lat nie odkleja się od klawiatury i na dodatek umie pisać w trzeciej osobie czy liczbie mnogiej to nadaje się do tego trudnego zadania. Drugi wpis pisany już w osobie pierwszej to zwierzowy przegląd sitcomów którymi można by ewentualnie zastąpić ziejącą w kalendarzu widza pustkę po HIMYM. Czy praca zwierza nad nowym blogiem zmieni oblicze zwierza? Cóż dziś trudno powiedzieć, ale wydaje się, że niekoniecznie. Zwierz przez dwa lata prowadził dwa blogi (zresztą sporo z was przyszło tu z tamtego małego zwierza) i jakoś udawało mu się połączyć obie platformy. Wydaje się więc, że czytania będzie więcej a nie mniej. Plusem jest to, że np. tak jak teraz kiedy zwierz jest w rozjazdach (obiecuje napisać jak się bawi w Olsztynie jak tylko znajdzie chwilkę czasu!) możecie być pewni, że coś do czytania znajdziecie. Poza tym zwierz ma nadzieję, że pomożecie stworzyć wokół nowego bloga społeczność czytelników, którzy przecież w blogowaniu (przynajmniej zdaniem zwierza) są kluczowi jeśli nie najważniejsi.
Szalone zwierz jest w Olsztynie i mają tu plakty z jego podobizną jako ludzia mediów!
Teraz zwierz biegnie na konferencje (mają tu plakaty z mordą zwierza! Cóż za awangardowy pomysł) i obiecuje, że na pewno o niej napisze. Nie wie co prawda na którym blogu (och te nowe dylematy!) ale na pewno dostańcie tekst a kto wie może nawet dwa! Zwierz jest zadowolony trochę dumny, trochę przerażony. Jak zawsze kiedy zdarza się coś ważnego i trzeba porzucić swoje stare przyzwyczajenia i stawić czoła czemuś nowemu. To jest jednak strasznie ciężkie i trochę przerażające, ale z drugiej strony – to chyba wskazówka, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Zwierz zaś radośnie udaje się w kierunku sal konferencyjnych gdzie będzie siedział i słuchał wykładów o serialach. Co przyznajmy szczerze – bliskim jest spełnienia życiowych marzeń zwierza.
Ps: Zwierz ma prośbę byście jeszcze do końca nie wydawali opinii o blogu bo to nasz pierwszy dzień i coś jeszcze się zmieni ;) W każdym razie nie zmienią się autorzy
Ps2: Zwierz nie wie jak będzie z wpisem jutro. Jeśli znajdzie chwilkę czasu i święty Internet to opisze wam dokładnie jak można w jeden Olsztyński weekend zapomnieć jak straszne jest życie.