Moi drodzy kilka słów tytułem wstępu.
Od kilku lat chodzi mi po głowie historia zawieszona gdzieś pomiędzy długim opowiadaniem a powieścią. Nigdy nie myślałam o spisaniu tej historii bo przynajmniej w moim mniemaniu, jest to historyjka dość błacha i raczej w stylu eskapistycznych opowieści o świecie kina i wielkich nagród.
W obliczu sytuacji w jakiejś się znaleźliśmy, gdzie wszyscy, łącznie ze mną, spędzamy więcej czasu w domu niżbyśmy chcieli, przyszło mi do głowy, że mogłabym wam zaproponować tą opowieść w formie „powieści w odcinkach” – najstarszej formy serialu jaka istnieje. Pisana dla przyjemności – mojej i waszej, opowieść odciągałaby nas od myślenia o rzeczach złych i strasznych, dałaby trochę radości a jednocześnie – nie musiałaby spełniać najwyższych literackich standardów.
Pomysł spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem na mojej grupie i stąd pomyślałam, że dlaczego by go nie zrealizować. To nie jest wielka powieść mojego życia. Raczej inny rodzaj serialu na czas kwarantanny. A czekając na to aż wyzdrowiejemy wszyscy możemy dobrze się bawić – przynajmniej taką mam nadzieję.